Halo, halo!
z życia matki świeżo upieczonego przedszkolaka -mamy właśnie pierwszy kryzys " nie idę do plola, juź nie" (plole, w języku Kajetana to przedszkole). I tak minął mi trzeci poranek. Wszystko wskazuje na to, że jutro będzie podobnie...serce krwawi, gdy płacze przy pożegnaniu, ale nie daję się (gdy syn patrzy udaję niewzruszoną), a potem tylko przez tę szybkę ukradkiem zerkam czy aby już przestał płakać...i gdy tylko mnie nie widzi, przestaje po sekundzie:)
Z życia galerii to właśnie skończyłam swój pierwszy sekretarzyk - doprawdy wdzięczny mebel :) Gdy maluję coś po raz pierwszy sprawia mi to szczególną frajdę. Tak było i tym razem.
Już jakiś czas temu dostałam do odnowienia (postarzenia) starą bieliźniarkę. Byłam zauroczona...i przerażona jednocześnie. Mebel był pokryty pomarańczową farbą olejną. I tym razem zrobiłam zdjęcie "przed" :)
Po krótkiej batalii, którą z nią stoczyłam - bieliźniarka prezentuje się tak:
Niestety nie zdążyłam przygotować żadnej aranżacji, zdjęcia robione trochę w biegu, zupełnie na surowo.
Uciekam już, bo za chwilę w Ma Maison kolejna sesja ślubna.
Serdeczności!!!
Fajny efekt po odświezeniu... ;)
OdpowiedzUsuńPołączenie bieli i szarości to jest to, co uwielbiam :) Sama właśnie robię :) Wyszło po prostu pięknie :) A wiesz, ja też nigdy nie robiłam sekretarzyka... aż Ci trochę pozazdrościłam...:) Buziaki :)
OdpowiedzUsuńP.S. Wpadły mi w oko te śliczne kubeczki :)
Powiem w dwóch słowach - świetna robota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)